Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 kwietnia 2014

Szkoła rodzenia nas pochłonęła

Blog poszedł na zbyt długo w odstawkę, ale mam porządne wyjaśnienie: już w zasadzie finiszujemy z zajęciami szkoły rodzenia. Wybraliśmy taką, która działa w szpitalu, w którym chciałabym urodzić. Razem z nami "studiuje" siedem innych par. I na początek opowieści śmiesznostka: spośród ośmiu par, tylko jedna spodziewa się dziewczynki;-) Co za zmaskulinizowany świat;-) Ale do brzegu: pierwsze cztery zajęcia poprowadziła położna i miały one nas przygotować do porodu. Na początku, wiadomo- teoria ciążowa. Potem zajęliśmy się już konkretami: etapami porodu, jak się do niego przygotować, jak korzystać prawidłowo z pozycji wertykalnych, na co się przygotować jadąc do szpitala, co ze sobą zabrać, a co jest zupełnie nieprzydatne.  Jednym zdaniem, same niezbędne informacje. Na trzecich zajęciach zawędrowaliśmy na porodówkę. Towarzyszyły nam efekty dźwiękowe, bo akurat w tym czasie na świat przychodziło dziecko:-) Zobaczyliśmy sale poporodowe, salę porodową i salę neonatologiczną. Powiem szczerze: myślałam, że to zrobi na mnie większe wrażenie jako na przyszłej mamie, a poczułam się po prostu jak na chirurgii, gdy mi wyrostek wycinali. Jedynie łóżko porodowe, lampa do nagrzewania dziecka i inkubatory mówiły o tym, że właśnie tu dzieje się największy cud świata. Ale przynajmniej już się oswoiłam z miejscem, które potem będę wspominać. Hitem zajęć był za to masaż krocza;-) Dostaliśmy do ćwiczeń gumowo-galaretowaty fantom miejsc intymnych i położna pokazała nam tak rozciągać te okolice w tygodniach przed porodem, by już podczas akcji krocze nie pękło i nie musiało być nacinane. Ile frajdy taki widok dał panom;-)! Mąż do teraz na pytania, co robimy w szkole, opowiada na początku właśnie o tych ćwiczeniach. W ogóle, to cieszę się, że mąż się mocno zaangażował, choć jest to dla niego bardzo problemowe. Kończy pracę o 17, migiem wraca do domu, by zjeść obiad, a już na 18 jedziemy do akademii. Zajęcia kończą się o 21, więc popołudnie i wieczór przepadają. Podczas zajęć, gdy leżymy tak wygodnie na workach sako czasami oko mu się przymknie, ale tam wszyscy panowie tak mają;-) Uczestniczy za to aktywnie w zadaniach- pomógł mi bardzo w stworzeniu planu dietetycznego, a od dwóch zajęć nawet mi imponuje:-) Bo po położnej grupę przejęła położna środowiskowa, która opowiada nam, jak zająć się dzieckiem. I okazało się, że mój ukochany o wiele lepiej radzi sobie ode mnie z przewijaniem i ubieraniem maleństwa:-) Kąpanie wychodziło mi całkiem dobrze, ale póki co mogę stwierdzić, że to żadna filozofia, więc nie mam się czym pochwalić;-) Tylko że na lalkach, nawet o idealnych wymiarach i ciężarze noworodka, wszystko idzie gładko. Gorzej będzie z żywym, wiercącym się maluszkiem. Ale już jakąś tam praktykę mamy za sobą, więc mam nadzieję, że nie będziemy aż tak zieloni;-) W przyszłym tygodniu dwa ostatnie zajęcia. I już mogę pokusić się o małe podsumowanie: akademia dała mi sporo pewności siebie. O wielu rzeczach nawet bym nie pomyślała, by je zgooglować. Tu wiedza była podana w przystępny sposób, kompleksowo. Poza tym, mąż miał okazję włączyć się do świata, który dotąd był światem tylko moim i Groszka. Obeznałam się i oswoiłam z niektórymi tematami, część faktów musiałam dopiero zaakceptować. I gdy panie pytają mnie, czy warto, z pewnością w głosie mówię: WARTO!

Jest jeszcze jeden powód mojego milczenia- w ubiegłym tygodniu w pracy przygotowywałam się do urlopu, który teraz trwa. Przygotowuję dom do świąt. Ostatnich w naszym dwuosobowym gronie:-) To dla mnie wyjątkowo ważne, by chłonąć te chwile przed momentem, gdy świat wywróci się do góry nogami;-) A dokładnie w tej chwili siedzę już prawie drugą godzinę po teście glukozy. Czuję się świetnie, a kobiety narzekające na ten płyn mocno przesadzają- czasami herbatę mocniej przesłodzę;-) Trzymajcie kciuki, by wyniki były dobre dla mnie i dla Groszka:-)!

5 komentarzy:

  1. Zazdroszczę szkoły rodzenia, do Turcji jeszcze taki wynalazek nie dotarł niestety więc pozostaje mi wujek Google :-/ trzymam kciuki za test glukozy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mieliśmy w planach szkołę rodzenia póki co...leżący tryb nam na to nie pozwala i będziemy musieli obejść się bez. Ja też już po glukozie i mam podobne odczucia...wypicie pełnego kubka zajęło mi nawet nie minute a miałam na to aż 5 minut :P ... u nas niestety wyniki złe (czego spodziewałabym się chyba najmniej) i jutro czeka nas przyspieszona konsultacja u prowadzącego żeby dowiedzieć się co dalej, jak dbać o zdrówko naszej Gabrysi.
    Pozdrawiam Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki za ten test z glukozą.
    Trzymaj Się ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoła rodzenia to świetne rozwiązanie :) sama kiedyś chętnie się zapiszę.
    O widzisz, tak myślałam że glukoza jest troszkę przesadzona i zależy indywidualnie od kobiety. Czyli nie taki diabeł straszny jak go malują.
    Trzymam kciuki za wyniki i miłego odpoczynku. Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrowych i Wesołych Świąt Kochana :) :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)