Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 20 lipca 2015

I po groszkowej imprezie

Niedziela była pełna wrażeń. Najpierw pojechaliśmy do kościoła. Miki nie chciał tak szybko tam zasnąć, więc gdy już na chwilę przed końcem mszy oczy mu się zamknęły, trzeba było potem pójść na spacer. Więc podreptali- tata i syn. Ja pojechałam odebrać tort i kupić kiełbasę do leczo. Gdy wróciłam, ich jeszcze nie było. Ogarnęłam więc dom i zaczęłam przygotowania. Nadmuchałam baloniki, rozłożyłam biały obrus. Gdy wrócili, Miki dostał obiadek, tata miał chwilę dla siebie. Nim się obejrzeliśmy, wybiła godzina zero. Z hukiem wpadli goście: babcie, dziadek, prababcia, ciocia, chrzestna i chrzestny. Miki w białek koszulce i krawacie przywitał całą tę wesołą bandę swoim najlepszym uśmiechem. No i się zaczęła impreza! Załatwiłam nawet synowi fajerwerki- za oknem błyskało i grzmiało aż strach! Po buziakach wjechał tort i szampan. Jubilat w swoim krzesełku najpierw wysłuchał naszego sto lat, a potem z szelmowskim uśmieszkiem zanurzył łapkę w torcie. Spróbował, ale chyba nie bardzo mu smakowało;-) Potem rozpakowaliśmy prezenty. Większość gości podarowała Mikiemu pieniądze i uzbierał chłopak niezłą sumkę. Dostał też furę ciuchów, garnuszek na klocuszek Fisher Price'a, książkę, klocki Duplo, kosmetyki i chodziko-popychacz Smiki. Potem na stół trafiły różaniec, kieliszek, książka, moneta i piłka do kosza ( mąż chce, by synek został graczem NBA;-)). I co wybrał nasz mały diabełek? Różaniec! Oczywiście, traktujemy to jako zabawę, ale mąż uważa, że sfingowałam wyniki testu, bo rzeczywiście poprawiłam różaniec i za chwilę Miki po niego sięgnął. Ale fakt jest też inny: druga w ręce Groszka trafiła książka, potem kieliszek, moneta, a piłka jak leżała, tak leżała;-)
Burza minęła, a ja przygotowałam kolację. Nic szczególnego, raczej menu szybkościowe: leczo, tradycyjna sałatka warzywna, wędlina, pomidory.
Miki szalał przez cały czas i po kolei z każdym się bawił, więc nie zdziwiło mnie, gdy po 19 zachciało mu się spać. Położyłam więc go, a my siedzieliśmy sobie i gadaliśmy. Po godzinie jubilat otworzył oczęta, a goście pożegnali się i wyszli.
Groszek po dniu pełnym wrażeń był żywotny jeszcze do 21.30. Potem kąpiel i usypianie, które ostatnio kończy się wielkim rykiem. Po raz drugi pistanowiłam płacz przeczekać udając, że mnie nie ma w pokoju i po raz drugi sukces- po kilku minutach synek się uspokoił, wyciszył i sam zasnął w łóżeczku. Pobudka o 3, o 6 wzięłam go do nas i tak pispał szkrab do 9.30, co mu się ostatnio nie zdarza.




niedziela, 5 lipca 2015

Prawie roczniak

Jeszcze chwila, jeszcze moment i będę mamą roczniaka. Nie wierzę w to, co piszę! To już? Szok! Trzeba w głowie sobie poprzestawiać. Bo Miki to już nie niemowlak, a coraz większe dziecko. Je już prawie tak jak dorosły. Nosi ciuszki nr 86. Ba, ostatnio nawet buty pierwsze dostał. Sandałki firmy Ren But. Póki co pełnią funkcję ozdobną, bo synek porusza się jedynie przy meblach, ale tylko patrzeć aż sam ruszy w świat. Wieczorem szczotkujemy zęby, bo choć mleczaki, to zdrowe być muszą. Miki pije z kubeczka Lovi 360. Super wynalazek! Przesiadł się do dorosłego fotelika Recaro young sport. Szafki, półki a nawet wanna to źródło zabawy- wszystko idzie w ruch. Na spacerach coraz częściej wózek jest odwrócony ku ulicy, taki ciekawy świata jest nasz szkrab.

I tylko w nocy nadal pobudki... Czasami z przerwą 4-5 godzinną, ale jednak najczęściej co 2-3 godziny.

Planuję imprezę. Zamówiłam tort. Kolorowy, z ciuchciami, trawą i muchomorami. Zaproszenia ręcznie robione przez koleżankę cudotwórczynię się robią. 19 lipca więc świętujemy!

środa, 1 lipca 2015

Mamamamama

O prawie miesiąc spóźniło się słowo mama:-) I jeszcze żeby było śmieszniej, Miki uraczył tym pierwszym nowym słówkiem nie mnie, a mojego męża;-) No i teraz mamy w domu zazdrość unoszącą się w powietrzu: dlaczego jeszcze nie mówi tata?