Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 lutego 2015

Groszek siedmiomiesięczniak

Ostatnie dni to rewolucja w życiu Groszka. Staje się chłopak coraz bardziej mobilny, a przynajmniej chciałby taki być. Nie usiedzi w miejscu zbyt długo, a już w ogóle odpada grzeczne siedzenie na kolanach.
Wczoraj wyciął mi taki numer, że teraz boję się go spuścić z oka. Po zmianie pieluszki odłożyłam go na sam środek materaca, na którym śpię. Wyszłam do łazienki umyć ręce. Trwało to może pół minuty. Wracam, a Miki siedzi pupą na pidłodze, głową i plecami oparty jest o materac i dobiera się do moich pluszowymi bamboszy w kształcie goryli. Natychmiast podbiegłam i podtrzymałam go, by nie uderzył łepetynką o parkiet. Jaki był z siebie dumny! Trzeba było widzieć ten uśmiech od ucha do ucha i błysk w oku!
Miki zaczął ochoczo przewracać się z pleców na brzuszek. Pokochał dzięki temu matę, która pozwala mu na harce. I tu następuje problem, bo chyba sam przewrót sprawia mu frajdę, bo po kilku minutach zadowolenia z przyjętej pozycji, zaczyna się pisk. Synek chciałby już ruszyć w świat, jednak póki co z jego mozolnych  prób wychodzi swietnie jedynie obracanie się wokół własnej osi. Do przodu nie pozwalają ruszyć ręce, które nie chcą jeszcze współpracować z nogami. Ale jeszcze chwila, jeszcze moment i chłopaka nie zatrzymamy:-)

 Co jeszcze u Groszka siedmiomiesięczniaka?
- nosi rozmiar 74-80
- pieluszki rozmiar 5
- mierzy ok. 74 cm
- waży ok. 10,5 kg
- uwielbia być boso, ściąga wszystkie skarpetki.
- w nocy budzi się od dwóch do nawet sześciu razy.
- je już wiele rzeczy i wszystko mu smakuje: indyk, dorsz, wędzona makrela, ziemniak, marchew, pietruszka, brukselka, jabłko, gruszka, banan, jajko, wszelkiego rodzaju kaszki. Pochłania pokarmy tak ładnie, że nawet śliniaczek nie jest potrzebny.
- pokochał gryzak w kształcie kotka, a pluszowy małpka potrafi go rozśmieszyć do niemalże histerii.
- śpi w ciągu dnia całkiem ładnie: około 10, potem na spacerze o 12 i jeszcze około 15,16. Wieczorem jest potem bardzo zmęczony i dość szybko zasypia.
- odkrył właściwości wody i chlapniesz nogami sprawia mu ogromną radość. Po kąpieli w wanience wody prawie nie ma: jest na podłodze i w dużej części na nas.
- nadal ma tylko dwa zęby, ale w kilku miejscach czuję już kolejne.


sobota, 21 lutego 2015

Groszek w szpitalu

To miały być fajne, rodzinne Walentynki. Poszliśmy na długi spacer, dostałam nową orchideę do mej kolekcji. Wyjście do restauracji przelożyliśmy na niedzielę, by w razie awarii nie psuć komuś romantycznego nastroju;-) Wieczorem Miki dostał banana, a potem nasza klasyka: mycie, kremowanie,  karmienie i sen. Byłam zmęczona aktywnym dniem, więc wzięłam szybki prysznic i o 22 byłam już w łóżku. Przed pójściem spać zajrzałam jeszcze do internetu i ani się obejrzałam, a zrobiła się 23. To pora, o której od urodzenia Mikiego praktycznie zawsze już kolejny raz przekładam się na drugi bok. I nagle z łóżeczka Mikiego słyszę dźwięk wymiotów. Podbiegam, wyciągam małego i wtedy nastały najgorsze minuty mojego życia: potrząsnęłam Mikim, a on był wiotki jak laleczka. Miał zamknięte oczy i nie dawał znaku życia. Zaczęłam wzywać męża i jednocześnie klepałam po plecach Mikiego, by wypadło mu z gardła to, co mu zalega i nie pozwala oddychać.Trwało to może minutę. Po tym czasie Miki otworzył wreszcie oczy i zaczął płakać. Nie wyobrażacie sobie jak wielki kamień spadł mi z serca! Wytarłam synka z wymiocin, a on po chwili był już radosny i śmiał sie od ucha do ucha, jakby nie był świadomy, co przed chwilą się wydarzyło. Migiem pojechaliśmy do szpitala, który się nami opiekuje od porodu. Tam lekarz zadecydował, że trzeba Mikiego zabrać do szpitala dziecięcego. Przyjechała po nas karetka. W izbie przyjęć czekaliśmy prawie godzinę nim zajął się nami lekarz. Flegmatyczny pan doktor zbadał Mikiego i na tamtą chwilę niczego niepokojącego nie widział, jednak zdecydował, że Miki musi trafić na oddział kardiologiczny, by zbadać, czy omdlenie podczas wymiotów nie było spowodowane problemami z serduszkiem, a poza tym, trzeba było sprawdzić, czy nie rozwinie się u synka pozachłystowe zapalenie płuc. Mikiemu założono dożylne wkłucie. Ile się biedak nacierpiał! Przez swoją masę najpierw trudno było wyszukać żyły, a jak już się jakaś znalazła, to szybko pękała. Podziurawiono więc mu głowę, nóżki i w końcu udało się w nadgarstku. Potem trafiliśmy do sali, gdzie byliśmy sami. Warunki były naprawdę niezłe, dostałam rozkładany fotel i mogłam zostać przy Groszku. Około drugiej Mikiemu podłączono antybiotyk. Miał dostać trzy dawki, które kończyły się co godzinę. Musiałam więc czuwać i wzywać pielęgniarkę. Miki był tak zmęczony, że migiem na szczęście zasnął. Następnego dnia zostaliśmy przeniesieni do sali obok, gdzie dostałam własne łóżko. Razem z nami był tam ośmiomiesięczny chłopiec z wadą serca. Niedziela minęła nam leniwie. Zabawiałam ciągle Mikiego, by mu się nie nudziło. W poniedziałek od rana zaczęły się badania: pomiar glukozy, echo serca, a potem założono synkowi aparat Holtera. We wtorek rentgen wykazał, że płuca Mikiego są czyste. Badania serduszka też niczego nie wykazały, więc z radością po godzinie 14 wróciliśmy do domu.

Do dziś, gdy myślę o sobotnich wydarzeniach, łzy napływają mi do oczu, bo nawet nie chcę myśleć, co by się wydarzyło, gdyby mnie wtedy nie było w pokoju albo nie usłyszałabym tych wymiotów. Opatrzność nad nami czuwała!

sobota, 7 lutego 2015

Hity i kity

Wczoraj w DDTVN znane mamuśki rozmawiały o tym, ile kosztuje wyprawka i co jest niezbędne, a co okazało się niewypałem. Przemyślałam podczas trzeciego nocnego karmienia, jak to z naszymi zakupami wypadło. I pokuszę się o takie zestawienie:
NASZE HITY:
- najzwyklejszy miękki przewijak za 30 zł, który kładziemy na komodzie, a podczas kąpieli na pralce. A pomyśleć, że chciałam wydać 200 zł na przenośny składany przewijak, który by tylko zagracił nam mieszkanie;-)
- karuzelka Taf Toys ze zwierzątkami prosto z Sawanny. Miki pokochał wręcz zebrę. Karuzelka ma piękne melodie i długograja, który przez pół godziny zabawia dziecko.
- wózek trzy w jednym Dorjan prestige dreamer. Ideał! Wielka gondola, która teraz nawet jest za duża na moją kluseczkę, wygodne i lekkie nosidełko, funkcjonalny stelaż. Niebawem przesiadamy się do sportówki, więc zobaczymy, jak ona się sprawuje.
- pieluszki Happy. Tylko w nich Mikiemu siusie nie przeciekają bokami.
- leżaczek Fisher Price. Nie mieliśmy w planach takiego zakupu, a to był błąd. Gdybyśmy nie dostali go za darmo, nie mielibyśmy tej odrobiny wolnego czasu, gdy Miki siedząc w nim ogląda swoje zabawki, a my w tym czasie jemy obiad lub myjemy naczynia.
- Bepanthen, którym smaruję pupę Mikiego po przebraniu pieluszki. Dzięki niemu nie mieliśmy problemu z odparzeniami nawet w tak upalne ubiegłoroczne lato.
- polarowy kombinezonik podarowany Mikiemu przez siostrę dziadka. Rośnie z synkiem i przydaje się, gdy jedziemy na zakupy do marketów. Dzięki niemu Groszek się nie przegrzewa, a kapturek chroni jego głowę.
- kocyk kupiony za grosze w Biedronce. Miki nie potrafi bez niego zasnąć.

A TERAZ RZECZY, KTÓRE OKAZAŁY SIĘ ZBĘDNYM WYDATKIEM:
- otulaczek. Miki użył go raz, góra dwa razy. Nienawidzi być skrępowany.
- gryzaki. Ząbkowanie dotyka nas dość boleśnie, ale gryzaki nie pomagają nam w walce. Zazwyczaj leżą na podłodze. Miki nie wie, jak się nimi obsłużyć, a w ogóle, to najlepsze są nasze palce;-)
- mata. Póki co służy tylko do leżenia na podłodze. Miki nie odkrył jej cudownych zabawek. Może gdyby raczkował lub leżał spokojnie na brzuchu, mata pomagałaby mu spędzać aktywnie czas.
- laktator Lovi prolactis Nie przechodziłam nawału dzięki memu mlekożerczemu synkowi. Zapasy zrobiłam może z sześć razy. Urządzenie to przydało mi się więc dotąd pewnie nie więcej niż z dziesięć razy. Mimo że to cudowny laktator i polecam go wszystkim mamom!
- wszelkiej maści smoczki. Nawet sprowadzony z Ameryki supersmok nie zasmakował Mikiemu. I dobrze! Miki poradził sobie bez tego cuda, a przynajmniej nie mamy problemu z odstawieniem.
- Sab Simplex - dawałam go Mikiemu, ale nigdy w stu procentach nie byłam przekonana, czy pomaga synkowi.
- Biogaia i Dicoflor- tylko namieszały w brzuszku i zaburzyły naruralną florę jelitową synka. A dyschezja sama musiała minąć.