Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 27 kwietnia 2014

Tak wyglądaliśmy w 27. tygodniu ciąży


Eh, kolejny tydzień przepadł tak szybko, jak co miesiąc wypłata... News, który Wam wiszę od Wielkiego Piątku: nie mam cukrzycy, wyniki są wręcz wzorcowe:-) Skorzystaliśmy więc z tego w święta- objadłam się mazurkiem własnej roboty z kajmakiem, a do teraz dojadam słodkiego zajączka, który w tym roku jak na złość był bardzo bogaty;-) W sobotę poszliśmy do kościoła z koszyczkiem. Była piękna pogoda, więc aż chciało się iść na dłuższy spacer, ale trzeba było dalej działać w kuchni. Śniadanie wielkanocne przygotowałam z wielkim zaangażowaniem i aż sama byłam z siebie dumna;-) Żurek, bigos, sałatka, dwa rodzaje pieczonych mięs, jajka faszerowane, galart, biała, szynka, jaja gotowane, a na deser wspomniany już mazurek i babka, które sama upiekłam. W niedzielę o 6 byliśmy na rezurekcji. Uwielbiam tę mszę- jest taka doniosła, a jednocześnie ożywcza. Szybko się skończyła, więc miałam sporo czasu na przygotowanie stołu. Siadaliśmy do niego wraz z mężem, teściową i szwagierką około 11. Niestety, przez otwarte w pokoju okno wszystko, co było ciepłe, szybko wystygło, a zimny żurek i bigos to nic dobrego. Bigos odgrzałam, ale żurku z jajkiem się nie dało, więc każdy zjadł po kilka łyżek i na tym koniec. Moja wina- mogłam poczekać z podaniem gorących potraw do chwili, gdy już podzielimy się jajeczkiem...Ale cały posiłek upłynął w miłej atmosferze. Zjadłam oczywiście najwięcej z wszystkich;-) Po kawie wybraliśmy się na cmentarz i zastała nas tam burza. Szybko wróciliśmy więc do stołu;-) A już w poniedziałek śniadanie u teściowej, obiad i kawa u moich rodziców i tak święta minęły, że nie zdążyłam się nimi nacieszyć...
Od wtorku powrót do rzeczywistości: praca. Już nie mogę doczekać się maja. Siedzenie przed komputerem sprawia mi już coraz większy problem. Nie poruszam się już też jak sarenka...Teraz przez ostatnie trzy dni będę obdzielać innych moimi obowiązkami, ale już niestety padły kłopotliwe dla  mnie pytania, czy nawet na zwolnieniu, nie popracowałabym trochę w domu. Niestety, nie mogłam odmówić. Nie będę miała zastępcy, więc jeśli tylko będę w stanie, pomogę z kanapy.  
A teraz czas pochwalić się, jak wyglądałem tydzień temu, czyli na początku 27. tygodnia:-)





3 komentarze:

  1. Cieszę się, że Święta minęły w miłej i przyjemnej atmosferze.
    Wyglądasz ślicznie w 27 tyg. ;)
    Zazdroszczę, że możesz tyle pracować, jak pójdę na zw tak szybko jak się da ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super masz brzuszek . Zazdroszczę :)
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)