Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 marca 2015

Niespodzianek ciąg dalszy

Od dwóch dni uczę Mikiego zasypianiu w łóżeczku metodą Tracy Hogg. Dotąd jedyną opcją na sen była pierś. Chcę jednak, by synek mógł zostać uśpiony prze tatę lub babcię. Miałabym trochę więcej z życia...I tu zaczyna się historia napisana łzami, krzykiem, rzucaniem się w łóżeczku. Miki jest tak hardy, że woli w ogóle nie spać, niż samotnie zasnąć. Cały proces trwa nawet ponad godzinę i w końcu rezygnuję, bo Groszek jest już tak zapłakany, zmęczony i pobudzony, że nic by z tego nie wyszło. Wieczorem zasypia bz cyca, ale po prostu jest tak wyczerpany, że pada. Dlatego żaden to dla mnie sukces. Jestem już podłamana, ale jeszcze kilka dni będę twarda. Może Miki się w końcu złamie...

A teraz ciąg dalszy przedwczorajszej niespodzianki. Podczas jednej z prób uśpienia, usłyszałam wczoraj podejrzany dźwięk, coś jak tarcie. Pomyślałam, że coś synek znalazł i włożył do buzi. Natychmiast chciałam to wyjąć i gdy otworzyłam usta, zobaczyłam górną jedynkę. To ona w połączeniu z dolnymi jedynkami wydawała ten dziwny dźwięk. Groszek może się już więc pochwalić czterema zębami:-D

7 komentarzy:

  1. Na początku też próbowałam metod Tracy Hogg, ale ja nie mam cierpliwości, to raz, a dwa, że nie potrafiłam świadomie skazać Nadii na stres, jaki ta metoda daje. Codziennie wieczorem kładłam Nadię do łóżeczka, schylałam się i przytulałam ją, siedziałam przy niej. Kiedy płakała i nie chciała spać sama, brałam ją do siebie. I w końcu pewnego dnia przespała w łóżeczku noc. Potem było różnie, raz spała w łóżeczku, potem znowu ze mną.
    Teraz śpi w większości sama, ale zdarza jej się też gorszy dzień i biorę ją do siebie. Wiedziałam, że sama musi chcieć spać w łóżeczku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha! I gratuluję kolejnego ząbka! :)

      Usuń
  2. Gratuluję ząbka:) My nie próbujemy tej metody. Mała zje i zasypia zostaje przeniesiona do swego łóżka i śpi. W dzień gorzej...bo tylko na rękach lub przy piersi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba nie miałabym sumienia stosować tej metody. U nas nie ma problemu z zasypianiem w łóżeczku, ale czasem Gabi woli spać z nami. A czasami to ja sama ją biorę do nas bo mam ochotę być blisko. Czas tak szybko ucieka. Jeszcze trochę i nasze maluchy nie będą potrzebowały takiej bliskości więc kiedy z tego korzystać i cieszyć się takimi chwilami jak nie teraz.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta metoda nie jest taka straszna, polega jedynie na wyciąganiu płaczącego dziecka, uspokojenie go i ponowne odłożenie. I tak do skutku. Miki na szczęście przesypia całe noce w swoim łóżeczku, ale usypianie przy piersi to dla niego jedyna opcja. Trzeci dzień Miki zasnął wieczorem metodą Hogg i to dość szybko, czyli jakoś tam podziałała. W dzień z niej zrezygnowałam. Niech się chłopak wysypia. Jak wrócę do pracy, odstawię pierś, to wtedy będziemy myśleć, co dalej. Babcie jakoś sobie poradzą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam książkę ;) ... Mimo wszystko nie dla mnie takie metody, nie mam sumienia fundować dopiero co uspokojonemu maluchowi, który znalazł ukojenie w moich ramionach na nowo tego samego płaczu, krzyku itd. Ale ja w ogóle jestem miękka i pewnie za bardzo rozpuszczę tą moją Gabrysie :)
    Dobrze że u Was to działa i Groszek radzi sobie coraz lepiej z zasypianiem bez piersi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W życiu bym nie zastosowała tej metody. Za miękka jestem i szkoda mi dziecka. Skoro potrzebuje mojej bliskości to staram się, aby ją miała. W końcu jest jeszcze taka mała

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)