Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 sierpnia 2015

Roczny chłopiec to dusza towarzystwa

Wracam do pisania, bo wiele się u nas wydarzyło. Przede wszystkim dziecko mi się zmieniło nie do poznania. Najbardziej widać to po rozwoju komunikacyjnym. Miki zaczął ogarniać świat pokazując go paluszkami. Jasno wskazuje kubeczek, gdy chce mu się pić. Na stole wypatrzy ciasteczka, to da mi znać, że też chce. Gdy raz na balkonie widzieliśmy przelatujący samolot, to od tamtego czasu kilka razy dziennie Groszek wyciąga palec ku niebu i mówi to swoje aaaaaaaaaaa. Generalnie Miki bardzo mało mówi. Zapomniał nawet o swoich dwóch słowach- baba i mama. Teraz wszystko jest a lub e. Trochę mnie to martwi, ale słyszałam, że u chłopców to normalne, więc jeszcze nie panikuję. Słabo też z chodzeniem. To znaczy, chłopak swietnie przesuwa się wzdłuż przedmiotów i za rękę poprowadzony chodzi na dwóch nogach, ale jeszcze boi się sam trzymać równowagę. Trochę mi plany napsuł prezent od chrzestnej, która na roczek bez pytania kupiła mu popychacz. Wolałabym, by Miki nie przyzwyczajał sie do pomocy przy chodzeniu, bo to go rozleniwia, ale cóż począć- mały śmiga po pokoju za swoim pojazdem niczym błyskawica. Jest baaaardzo sprawny motorycznie pomimo swojej masy. Bez problemu pokona schody, przejścia, wspina się, ześlizguje. Mały cyrkowiec.
Coraz chętniej synek sam się karmi. I nie tylko zjada sam ciasteczka, chrupki czy owoce i warzywa. Gdy ma wenę, bierze się za szuflowanie łyżeczką. Jednak jeszcze podstawowym sposobem jedzenia jest karmienie go. Pije za to pięknie wyłącznie z kubeczka 360 i zwykłych kubków.
Mierzy 77 cm i waży 12 100 g. Wiem, bo przeżyliśmy już kolejne szczepienie. Miki nawet nie pisnął. Ma dużo ciałka, to pewnie nawet nie poczuł;-)
I teraz najważniejsze: ten nasz duży facet, co to je pięknie wszystko, co mu się da i jest wciąż karmiony piersią, ma anemię! Wykryliśmy ją przypadkiem. W nocy z poniedziałku na wtorek Miki ładnie zasnął. Po godzinie usłyszałam kwilenie, ale nie tak mocne, jak zwykle. Wchodzę do kto pokoju, a on leży, jakby spał i nadal kwili. Pomyślałam, że mu sie coś przyśniło, więc go wymuję. A on wiotki jak kukiełka. Przystawiłam do piersi, nic. Zero reakcji. Pionizuję go, zapalam światło, a on ma zamknięte oczy i głowa mu ucieka. Widziałam, że jest siny w okolicy ust, wiec krzyczę do męża, by wzywał karetkę, a ja impulsywnie biję go po pupie, bo zostałam pouczona, że to najlepszy sposób na wrócenie oddechu malcowi. Po kilku klapsach Miki się rozryczał i wszystko wróciło do normy. Karetka przyjechała migiem, ale jak przyjechali, tak pojechali, nie widzieli już nic niepokojącego. Następnego dnia mieliśmy mieć szczepienie, więc poszliśmy do przychodni i lekarka dała nam po naszej opowieści skierowanie na badanie krwi. No i wyszło szydło z worka. Wyniki słabe, więc być może przez niską hemoglobinę i nieznośny upał Miki nie mógł złapać oddechu i stąd ten nocny alarm. Od tamtego czasu Groszek wcina żelazo. Na szczęście, jak dotąd, nie ma problemu z zatwardzeniami, czego po swoim doświadczeniu z żelazem się bałam. Daję mu więcej mięsa cZerwonego, dużo buraczków, owsianki i wszystkiego, co ma witaminę C ułatwiającą wchłanianie żelaza. Zobaczymy za dwa tygodnie, czy wszystko się poprawi. Oby!
Da tygodnie temu byliśmy przez pięć dni w Jastarni. Najpierw się piekliłam na pogodę, bo było dość deszczowo i pochmurno, ale teraz dziękuję za nią Bogu z perspektywy czasu. Mogliśmy kilka godzin posiedzieć na plaży, pochodzić na spacery. A przy żarze lejącym się z nieba, byłoby to wykluczone. Miki mógł sobie poczworakować po plaży, tylko nóg nawet w morzu nie zamoczył. Ja zresztą tylko do kostek. I niestety śpuąc z nami w jednym łóżku, przyzwyczaił się do takiej formy usypiania. Co ja teraz mam za tragedię w porze spania! Jeden wielki płacz po włożeniu do łóżeczka. Dlatego godzę się, by zasypiał na naszym materacu, a potem go przekładam. Na materacu wystarczą dwie minuty i chłopaka nie ma. Myślimy więc o tym, by za jakiś czas po prostu przenieść się do drugiego pokoju na sofę, a Mikiego zostawić już tylko z materacem. Grunt to dobry sen, a skoro jemu to daje spokojne sny...
Miki robi furorę wszędzie, gdzie idziemy. Jest tak kontaktowy i zawsze uśmiechnięty, a do tego tak słodko okrągły, że nie sposób się do niego także nie uśmiechnąć. Do tego nauczył się robić papa i daje słodkie buziaki w policzek. Czy to na zakupach w markecie, w kościele, na imprezach, chłopca podziwiają wszyscy. Normalnie dusza towarzystwa! Do tego odkrył, że istnieją obok inne dzieci i lgnie do nich każdego dnia. Poszliśmy więc po raz pierwszy do piaskownicy, którą mamy pod blokiem. Tam okazało się, że w tym samym bloku mieszka chłopiec pół roku starszy- Szymon. Oni już niedługo będą rządzić na placu zabaw! Miki jeszcze obserwuje, ale już widzę, jak chce naśladować Szymka i jego starszego brata Julka. Cieszę się, że nie będzie się musiał za chwilę bawić sam pod blokiem, a i do szkoły chłopcy razem pójdą. Cieszę się tym bardziej, że Szymek i Julek mają fajną mamę, więc mam z kim pogadqć, gdy Miki przesypuje piasek.
W ciągu dnia pizmieniały nam się pory drzemek. Teraz zazwyczaj Miki śpi raz gdzieś w okolicach 13, a wieczorem szybko jest senny, ale przez to, że tata wraca późno z pracy, pora snu nadal sytuuje się w okolicy 21.
A ja wracam we wrześniu do pracy i przyznam szczerze, że już się tego nie mogę doczekać.

1 komentarz:

  1. Wow podziwiam ze nie mozesz doczekać się powrotu do pracy. Ja wracam w listopadzie i panikuje.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)