Łączna liczba wyświetleń

piątek, 12 września 2014

I po szczepieniu

W ubiegły czwartek Groszek został zaszczepiony po raz drugi w życiu. Wcześniej przepytaliśmy wiele osób, w tym położną i znajomą lekarkę, jaką opcję wybrać: nfz-owską czy płatną skojarzoną 5 w 1. Opinie były różne, ale przeważały te, że nie warto płacić za szczepionki obowiązkowe, a za te pieniądze lepiej kupić te na pneumokoki i rotawirusy. I teź tak zrobiliśmy. Pojechaliśmy na umówioną godzinę, ale chwilę musieliśmy poczekać. W tym czasie Miki smacznie spał i obudził się, gdy zgłodniał na szczęście na tyle szybko, że przed wejściem zdążył jeszcze porządnie się najeść. Pediatra zbadała go. Synek ważył wtedy 4600 g i był całkiem zdrowy. Opowiedziałam jednak o dyschezji i lekarka postraszyła mnie, że może to być nietolerancja laktozy. Poleciła podać laktazę i Biogaję. Potem przeszliśmy do pokoju obok i pielęgniarka poleciła mi trzymać synka jak do karmienia, by lewą rękę mia po jej stronie. Podczas wkłucia Groszek był spokojny, zakwilił dopiero, gdy płyn rozplywal się w jego ramieniu. Przytuliłam go mocno i od razu się uspokoił. Spojrzał na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami, a mi serce pękało. Pielęgniarka widząc, że Miki w ogóle nie płacze, przystąpiła do wkłuwania się w nogę. I znowu lekkie kwilenie, a po przytuleniu cisza. Po drugiej nóżce lekki dramat, ale pierś mamy działa cuda i po sekundzie na twarzy małego wymalował się spokój. I do domu. Bałam się gorączki, marudzenia i płaczu, ale nasz dzielny synek popołudnie po prostu przespał. Po ładnie przespanej nocy w piątek rano wybraliśmy się po raz pierwszy od porodu do mojej pracy. Miki oczywiście pięknie spał, czym spowodował wybuch matczynych i tacinych uczuć:-) A co dopiero się stało, gdy otworzył te swoje duż piękne oczy;-) Mój szef stwierdził, że chciałby synka, oczywiście w takim już wieku. Po nakarmieniu, przewinięciu i Pożegnaniu ruszyliśmy na spacer po parku. Przez dwie godziny pięknie spał. Pojechaliśmy jeszcze odwiedzić męża w pracy i wróciliśmy do domu. Popołudniu wpadła jeszcze moja mama. Za radą pediatry zaczęłam podawać Mikołajowi Dicoflor i Biogaję. I tak minął piątek. Niestety w nocy synek nam się zepsuł. Przez ból brzuszka budził się co godzinę. To pierwsza taka noc od narodzin, gdy się aż tak niewyspałam. Rano było jeszcze gorzej. Zrozumiałam, źe to przez laktazę. Od razu ją odstawiłam. Do popołudnia wszystko się unormowało. Wybraliśmy się więc na festyn śliwkowy pod miasto. Miki przespał cały wypad. Noc była już spokojniejsza. W niedzielę pojechaliśmy na działkę pożegnać sezon grillowy. Synek niewiele spał, częściej wisiał przy piersi. Zrozumiałam, że teraz zaczyna się kolejny skok rozwojowy i muszę się przygotować, że kolejne dni będą wyglądały podobnie. I nie pomyliłam się. W poniedziałek pojechaliśmy do biura parafialnego zarezerwować chrzest na 19 października. Dostaliśmy ochrzan od kobiety, że za szybko przyszliśmy, ale ksiądz wszedł w tej chwili do biura i nas przyjął. Nie mamy z mężem ślubu kościelnego, więc spodziewaliśmy się wymówek, ale nic takiego się nie stało. Młody ksiądz oczywiście zapytał o powód, ale na tym się skończyło. I cała wizyta trwała 5 minut. Potem jeszcze spacerek i do domu na obiad.
We wtorek popołudniu wybraliśmy się z Mikołajem na warsztaty dla mam. Oczywiście nasz aniołek przespał trzy godziny i na 5 minut przed końcem obudził się na karmienie. A ja wygrałam za dobrą odpowiedz na pytanie ręcznik kąpielowy, a w losowaniu zestaw "okołoporodowy", czyli wkładki laktacyjne, podkłady i kubki do mrożenia pokarmu. Podkłady już by mi się nie przydały, więc chciałam je oddać koleżance w ciąży, którą przypadkiem spotkałam na tych warsztatach. Ona wylosowała zabawkę dla dzieci od 9 miesiąca. Nie chciała wziąć podkładów, ale wcisnęła mi tę zabawkę, więc oddałam jej cały zestaw;-) Wróciliśmy prosto na czas kąpieli. Wszystko już czekało- mój perfekcyjny pan domu o to zadbał. Niestety, w nocy mały już był wyspany i budził się częściej niż zwykle.
W środę byliśmy na usg brzuszka. Wszystko z synkiem w porządku. Jestem baaaaaardzo szczęśliwa po tak dobrych wieściach:-) tylko powrót do domu popsuł mi tę radość. W środku miasta popsuł mi się samochód i musieliśmy czekać ponad dwie godziny na lawetę. Zdenerwowana przez taksówkarza, który zaczął na mnie krzyczeć, że stoję w niewłaściwym miejscu i wezwie straż miejską rozryczałam się. Na szczęście, mój aniołek mnie wspierał. Dwa razy go nakarmiłam i słodko spał. Gdyby i on płakał jak ja, dobiło by mnie to. A tak, wróciliśmy spokojnie do domu wózkiem i to był spacer Mikiego. A w nocy bajka- dziś obudził się jedynie o 2.30,5 i potem o 8. I jest spokojniutki- śpi grzecznie od dłuższego czasu bez bólu brzuszka i często się od rana uśmiecha:-) Kocham ten uśmiech!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)