Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 10 listopada 2014

Gdy taty nie ma w domu, to jesteśmy niegrzeczni

Mąż wyjechał w piątek w nocy w Alpy. Jest miłośnikiem wędrówek górskich, a w Tatrach pogoda nie nastrajała do wypraw. Hałasy pakowania obudziły po północy Groszka i od tamtej chwili budził się co godzinę. Na szczęście rano u mnie w łóżku pospał jeszcze godzinkę. Potem wybraliśmy się na koncert Od brzuszka do uszka maluszka. Miki jak zwykle zasnął w aucie , więc początek koncertu go ominął. Juź myślałam, że nie skorzysta w ogóle z prezentu, jaki mu sprawiłam, ale na szczęście w końcu się obudził. Był bardzo zaciekawiony tłumem ludzi, który siedział na wielkim dywanie. Muzyka przykuwała jego uwagę, gdy słyszał mocniejsze dźwięki. Ale widząc jego zadowoloną minę mogę przypuszczać, że chyba mu się podobało. W grudniu też się wybierzemy. Po koncercie pojechaliśmy do moich rodziców na zaległe obchody urodzin mamy i imienin taty. Był obiad, potem kawa i kolacja. Przez cały ten czas Miki był zabawiany przez całą rodzinę. Około 18 zrobił się ze zmęczenia marudny, więc po 19 wracaliśmy na tradycyjną kąpiel o godz. 20. Pobudki potem były o godz. 1i 4, a potem już co godzinę do 8. Wczoraj zaprosiła nas moja babcia, która przez chorobę nie mogła dotrzeć na chrzest. Po miesiącu nie mogła się nacieszyć prawnukiem. Tym razem mały wytrzymał tylko do 16. Po przyjeździe do domu zasnął przy piersi i przespał prawie dwie godziny. Myślałam, że noc będzie przez to trudna, ale o dziwo Miki przespał ciągiem od 22 do 5. No i nadszedł kolejny dzień bez taty. Dziś Miki dał mi popalić. Od rana był marudny. Zrobił dwie kupki, a mimo to chyba pobolewał go brzuszek. Z trudem odklejał się ode mnie, bym mogła pomyć naczynia czy zjeść obiad. Płacz rozlegał się dziś najczęściej od jego narodzin. Ręce momentami mi opadały, brak męża dawał mi się już we znaki. Nie mogę doczekać się jego powrotu. Teraz Miki śmieje się i głuży do zebry kręcącej się nad łóżeczkiem, ale ja już marzę, by mąż przejął Mikiego choć na chwilę. To pierwsze takie dni, gdy przez dłuższy czas sama muszę radzić sobie z dzieckiem. Chyba poszło mi nieźle. A przede wszystkim, tęsknię już za mężem. Gdy tylko wróci jutro wieczorem, wtulę się w niego i opowiem o każdym szczególe z życia Mikiego, który ominął go przez tych kilka dni. A trochę się tego nazbierało. Miki zaczął przekręcać się z pleców na bok. Nauczył się wymuszać swój śmiech. Brzmi to trochę jak kaszel, ale po minie widać, że na twarzy rysuje się banan i synek jest zadowolony. Do tego zauważyłam, że Groszek uwielbia, jak mu śpiewam. Przysłuchuje się wtedy uważnie i uśmiecha. Wykorzystałam to dziś, by móc umyć naczynia. Miki w swoim leżaczku musiał mi oczywiście towarzyszyć i gdy zaczął marudkować, zaczęłam cokolwiek śpiewać. Na chwilę się uspokoił.

Co jeszcze u nas?
Zgrubienie po szczepieniu maleje, ale wciąż jest wyczuwalne- ma rozmiar grochu.
Ten straszny tydzień z przebudzeniami nocnymi był chyba jednak skokiem rozwojowym, równo tydzień później wszystko minęło jak ręką odjął. Niestety, zmiana czasu namieszała na stałe. Pobudki z 2 i 5 zmieniły się w takie o 1 i 4. Jestem trochę mniej wyspana, ale takie jest życie...
Włosy nadal mi strasznie wypadają. Nie wiem już co z tym począć...

1 komentarz:

  1. Z włosami jeszcze będziesz musiała się trochę pomęczyć. Ja już mniej odczuwam ich wypadanie, a było naprawdę strasznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)