Łączna liczba wyświetleń

piątek, 22 sierpnia 2014

Miesiąc Mikołajka

Z okazji pierwszej miesięcznicy Mikołaja kilka myśli niepoukładanych:-)
- Miki waży ok. 4 kg 200 i przybiera dziennie ok. 60 g
- żółtaczka trzyma się dzielnie oczu i uszu
- byliśmy na usg jamy brzusznej. Mały byłgrzeczniutki, choć musieliśmy czekać na wejście ok.godz. Zaczął płakać,co zrozumiałe, dopiero, gdy pan od usg kleksnął nabrzuszek zimny żel. A wynik? Wszystko w porządku z nerkami i wątrobą- w szpitalu raczej panikowali
- znaleźliśmy sposób na udane spacery. Amerykański smoczek jednak jest pomocny. Choć Miko nie potrafi go sam utrzymać w buzi,to gdy przytrzymamy gokocykiem, staje się uspokajaczem i często pozwala zasnąć małemu. Możemy już spacerować nawet godzinę:-) aż mały nie zgłodnieje;-)
- od poniedziałku  trwa skok rozwojowy. Miki nie śpi w dzień ani w nocy i ciągle wisi przy piersi. Jest marudny i nawet na minutę nie pozwala się odłożyć do łóżeczka. Nie mam więc szans na spokojny prysznic czy śniadanie. Wszystko biegiem. A taki stan połączył się niestety z problemami brzuszkowymi. Na szczęście tonie kołki, ale problemy z gazami. Efekt? Mały co jakiś czas pręży się i z wysiłkiem na twarzy próbuje prutnąć. Tak go to trudzi, że czasami zaczyna popłakiwać. Kupiłam Sab Simplex, ale boję się go używać regularnie, więc zastosowałamgo jedynie trzy razy. Spektakularnej poprawynie ma jak dotąd, tylko chwilowa. Położna twierdzi, że to przez to, że moje mleko straciło efekt przeczyszczający i układ małego musi sam przejąć jego zadanie, a to może potrwać kilka tygodni...Czyli czeka nas ciężki czas po relaksującym pierwszym miesiącu. Za mną pierwsza w większości nieprzespana noc.
- trwa też okres odwiedzin znajomych i rodziny. Miki powiększył sobie jeszcze garderobę;-)
- pierwsze chustowanie mi nie wyszło- Miko znalazł się na dole brzucha i raczej nie było mu zbyt wygodnie...Jutro drugie podejście.
- mój mąż wrócił do pracy i tydzień z powodu opisanego wyżej dał mi się nieźle we znaki. Chciałabym, aby mąż był z nami codziennie przez cały czas- jego pomoc jest nieocenioną! Poza tym, mijamy się. Gdy wraca wieczorem szybki obiad, wieczorny spacer, kąpiel małego i się żegnamy- po 20 idę już z małym spać. Miko wciąż nie chce spać przez całą noc u siebie.gdy więc koło 21-22usypia w swoim łóżeczku, ja zasypiam też, bo wiem, ze przez nocne pobudki nie będę w stanie odpocząć choć przez 5 godz. Mąż jest nocnym Markiem, więc kładzie się koło 3, gdy ja albo śpię, albo karmię. Rano w ferworze przygotowań męża do pracy tym bardziej nie spędzamy razem czasu. Już nie mogę się doczekać aż mały zacznie przesypiać noce w swoim łóżeczku...
- mały coraz więcej czasu spędza na obserwacji- moja twarz przyciąga jego uwagę, a karuzelka zamontowana na łóżeczku zajmuje go na kilkanaście minut. To oczywiście stan rzeczy obowiązujący do ubiegłej niedzieli...Teraz nic już nie jest w stanie go zainteresować poza piersią...
- kocham nasz wózek!
- nie potrafię już sobie wyobrazić życia bez naszego Mikołajka.

3 komentarze:

  1. Wspaniałe wieści, jeszcze powodzenia w zwalczaniu żółtaczki !
    Słoki Miki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj te odwiedziny znajomych i rodziny. Dobrze, ze u Ciebie odczekali, bo u mnie w dzien po wyjsciu mialam pelny dom.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tak patrzę na Twojego bąbla to nie mogę doczekać się kiedy będę tuliła swojego;) życzę żebyście z mężem znaleźli dla siebie więcej czasu, chociaż i to się na pewno unormuje:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)