Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 lipca 2014

Skurcze, skurcze

Bez samochodu spędziłam ostatnie dni siedząc w domu. I ogarnęłam mnie całkowita mania wyobcowanie domu, by czekał czyściutki na przyjazd nowego lokatora. Mycie kuchennych szafek, pranie i prasowanie, porządki w komodzie, przesadzacie kwiatów, a dziś nawet zabrałam się za mycie okien. Jeśli chodzi o mieszkanie, uważam, że jest już gotowe na mój poród;-) I wydaje mi się, że Groszek już też coraz chętniej by wyszedł. Od kilku dni odczuwam mocne skurcze przepowiadające. Dotąd pojawiały się albo wcześnie rano, albo późno wieczorem szczególnie wtedy, gdy leżałam na lewym boku. Od wczoraj pojawiają się także w ciągu dnia. Pomaga chodzenie. Nie odszedł mi jeszcze czop i nic nie wskazuje, by akcja się rozkręcała. Jestem ciekawa, czy to, że skurcze są coraz mocniejsze oznacza, że już niebawem zamienią się w porodowe. Szczerze, to nic nie miałabym przeciwko temu;) I tak już teraz budzę się w środku nocy-pomiędzy 3 a 5.30 i tuptam do toalety, więc wcale nie czuję się jakoś super wyspana i wypoczęta rano.
Dziś mój najwspanialszy tata przywiózł naszego kochanego peżusia. Okazało się, że to nie akumulator ani rozrusznik, a przepalony bezpiecznik. Szukania było od groma, a naprawa samej usterki zajęła 3 minuty;) Tata mechanik to prawdziwy skarb! Wiem doskonale ile kosztowałaby taka naprawa w serwisie...A w moim przypadku skończyło się na serniku, który tata uwielbia;) Teraz jestem w końcu mobilna- jutro wyruszę na zakupy obiadowe po tygodniu opróżniania lodówki do zera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)