Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 16 stycznia 2014

O jedzeniu, a raczej o niejedzeniu

Dziś razem z Groszkiem wybraliśmy się na uczelnię i na zaproszenie wykładowcy przedstawiliśmy prezentację na temat miejsca, w którym pracuję zagranicznym studentom. Grupa była bardzo malutka- tylko pięciu chłopaków. Grupa malutka, a sala jak dla 100 osób;-) Nauczona doświadczeniem przed wyjazdem zjadłam porządną kanapkę. Gdy już zaczęłam opowiadać okazało się, że panowie są strasznie dociekliwi i z założenia półgodzinnej prezentacji zrobiła się prawie dwugodzinna pogadanka. Nagle z mojego brzuszka wydobyły się donośne odgłosy oznajmiające, że  Groszek domaga się jedzenia:-) Panowie najpierw roześmiali się pod nosem, ale kulturalnie nie skomentowali tych dziwnych dźwięków;-) Po wejściu do samochodu od razu wyciągnęłam kanapkę i nakarmiłam Groszka.
A z jedzeniem u mnie  jest spory problem...Od kilkunastu dni nie mam apetytu na obiady. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale z chęcią jem kanapki, różnego typu niezdrowe zapychacze jak kupne gofry czy mleko z płatkami śniadaniowymi, warzywa i owoce, a gdy zrobię obiad, po prostu mi nie wchodzi. Zjem kilka chamsów i czuję w gardle blokadę. A zdaję sobie sprawę, że muszę jeść pełnowartościowe posiłki. Martwi mnie to, ale podjęłam decyzję, że od teraz obiady będę robić dla męża, a dla siebie przygotowywać będę sałatki, zupy i lekkie, zdrowe przekąski. I jakoś z Groszkiem z głodu nie umrzemy;-)

1 komentarz:

  1. Na pewno nie umrzecie z głodu jeśli jest coś co Ci smakuje :) jedz to na co masz ochotę by zbytnio się nie męczyć, a na inne posiłki przyjdzie czas, tak myślę.
    Najważniejsze, że całkiem jedzenia Ci nie odrzuciło ale znam przypadki, że kobiety jadły niewiele przez pierwsze 2-3 mies.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)