Urodziny męża upłynęły w bardzo przyjemnej atmosferze. Zjedliśmy pyszną włoską pizzę i panna cottę, a ja dodatkowo połasiłam się na włoską lemoniadę z cząstkami owoców. Wieczorem mąż znów ograł mnie w Super Farmera i dość szybko ze zmęczenia położyłam się spać. Czwartkowe popołudnie i wieczór przespałam. Dziś objechałam w wielu sprawach pół miasta. Po powrocie znów padłam, a w tym czasie mąż przygotował obiad. Odebrałam wyniki: żelazo w normie, tsh również mocno spadło. Uspokoiło mnie to. Z tej radości kupiłam sobie pierwszy ciążowy ciuszek- czarną letnią sukienkę. Pomyślicie, że ten kolor na lato nie jest zbyt szczęśliwy, ale ja już tak mam- noszę się na czarno nawet przy wysokich temperaturach, a moje ciało w ogóle się nie buntuje. Nie mam problemów z poceniem itp. Eh, marzę już o lecie...A tu zima ma w końcu przyjść w najbliższym czasie...Tata kupił dla mnie i dla Groszka słoik miodu, więc będziemy bronić się przed chorobą. Póki co wciąż doskierają mi zatoki i staram się z nimi walczyć inhalacjami. Z różnym skutkiem.
Jutro aktywny dzień. Dobranoc!
Cieszę się, że wyniki w normie :)
OdpowiedzUsuńGratuluję zakupu ciążowego, mimo że dopiero na lato będzie jak znalazł za kilka miesięcy ;)
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
ciążowe sukienki, ehh.. w lecie to przynajmniej są jakieś opcje, można ładnie wyglądać.. pierwsze dziecko rodziłam w czerwcu i nie miałam wielkich problemów z doborem garderoby, a teraz? Efektu beczki ciężko uniknąć. Baaardzo cieżko :)
OdpowiedzUsuń