Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 marca 2014

Dentystka-sadystka

Niestety, stare jak świat powiedzenie, że każdy dentysta to sadysta znalazło potwierdzenie w działaniach pani "stomatolog", do której wczoraj trafiłam. Po przyjściu do gabinetu pani była bardzo miła, rozmowna, ale do czasu, gdy wyciągnęłam kartę przebiegu ciąży i spojrzała na mnie z politowaniem "To pani jest w ciąży... A leczy się pani u mojego męża?". Gdy odpowiedziałam jej, że chodzę do innego ginekologa i dlatego, że spodziewam się dziecka chciałam skorzystać z leczenia w ramach NFZ, jej humor gdzieś prysł. Kazała mi się położyć na fotelu ustawionym już w pozycji leżącej, co oczywiście sprawiło mi problemy. Gdy zajrzała mi do buzi, zrobiła przegląd zębów. Naliczyła aż siedem ubytków (niecały rok temu miałam jedynie trzy, więc nie wiem na ile jej wierzyć, a na ile stan moich zębów naprawdę się pogorszył przez ten czas) i stwierdziła "No dobrze, to zaczniemy od usunięcia kamienia, bo to przysługuje w ramach NFZ raz na rok". Oczywiście myliła się, bo kobiety w ciąży mogą co 6 miesięcy korzystać z tego zabiegu - tak przynajmniej wyczytałam na stronie funduszu. No i zabrała się do roboty...Bez krztyny delikatności jeździła mi po zębach mocno wjeżdżając też na dziąsła i nawet język. Gdy czułam ból i dawałam jej to do zrozumienia, ona kwitowała moje odruchy słowami "Jeszcze tu, jeszcze tu". Kazała mi wypluć zawartość buzi, jednak zapomniała nalać mi wody do kubeczka i przypomniało jej się dopiero, gdy wycierałam usta chusteczką: wyplułam tyle krwi, że aż pociekła mi po brodzie. Kiedy udało mi się doprowadzić do ładu, ona ze zdziwioną miną dlaczego się ponownie kładę powiedziała: "Na dzisiaj to wszystko", a ja w szoku zapytałam ją, co z plombą, która się rozsypuje i do której dostaje się pokarm. Zapytała "A w którym zębie?" - to dokumentuje, z jaką "dokładnością" zrobiła mi przegląd. Pokazałam jej górną szóstkę, a ona na to: "A boli?". Odparłam, że nie. Więc ona stwierdziła, że w takim razie rozsypująca się plomba może poczekać jeszcze kilka dni. Pytam więc dalej: co uda mi się zrobić na NFZ? A ona na to, że wszystko, tylko plomby będą złej jakości. Chciałam więc się dowiedzieć ile musiałabym dopłacić do lepszej jakościowo. Odparła, że 120 zł. Zdębiałam i dopytałam, czy za jedną, czy za wszystkie, a ona na to wyraźnie rozbawiona: "No za jedną". Podziękowałam i wyszłam. Widzę, że kobieta chce mnie naciągnąć. Część pracy przecież wykona w ramach świadczenia NFZ - chodzi o leczenie jednokanałowe. Tylko wypełnienie będzie usługą można powiedzieć prywatną. Dlaczego więc zażądała tyle, ile moja dotychczasowa "prywatna" pani stomatolog za całą wizytę z naprawą zęba i dobrej jakości wypełnieniem termoutwardzalnym? Eh, wyszłam skonsternowana i przygnębiona. Człowiek pracuje po to, by mieć ubezpieczenie zdrowotne, a u głupiego dentysty jest traktowany jak ktoś gorszej kategorii, bo chce mieć coś za darmo. Coś, co mu się należy jak psu miska patrząc na to, ile miesięcznie odciągane jest z pensji właśnie na NFZ. Na kolejną wizytę umówiłam się do innej stomatolog. Jeśli i ona tak mnie zawiedzie, trudno. Złamię się i wrócę do mojej "prywatnej" pani doktor.      

8 komentarzy:

  1. Wspolczuje przezyc. Ja mialam to szczescie, ze trafilam do swietnego dentysty bedac w ciazy, byl bardzo delikatny i nie zmanierowany, jak to czesto bywa. Ubytkow mialam sporo ale tak rozlozyl mi leczenie, ze w ciagu 3 tygodni zrobil wszystko. Bez znieczulenia, i dala, rade gdzie zwykle na borowanie zawsze biore srodek znieczulajacy. Troche empati wymaga ten zawod. Teraz tez wybieram sie do niego z 8kami. Oby Tobie udalo sie znalezc dobrego specjaliste na NFZ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj współczuję Ci szczerze ale powiem Ci też, że ja nie ufam lekarzom na NFZ niestety w większości przypadku odwalają swoją robotę i lecą po najmniejszej linii oporu. Chodzę wszędzie prywatnie, na szczęście teraz zakłada pracy mi to funduje ale np. stomatologa nie mam w ramach abonamentu mimo to i tak wybieram się zawsze i wyłącznie prywatnie. Nie ufam i boję się chodzić na NFZ.
    Trzymam kciuki za następną wizytę, by nie okazała się tak przykrą jak ta.

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Strrraaaszne. Pytanie o to, czy leczysz się u jej męża zawyrokowało chyba o reszcie wizyty :] Ewidentnie próbuje Cię naciągnąć i przy okazji trochę się poznęcać za to, że nie wybrałaś jej męża...Żal.

    OdpowiedzUsuń
  4. O Rany, co za babsko. Brr. Sadystka rzeczywiście. !

    OdpowiedzUsuń
  5. A myślałam, że tylko ja mam sadystyczną dentystkę. Ale są plusy takiej sytuacji :) Żeby chodzić do niej jak najrzadziej zaczęłam obsesyjnie wręcz dbać o moje zęby! Zainwestowałam w szczoteczkę Sonicare (zęby czyściutkie + zdrowsze dziąsła), używam pasty Elmex na zmianę z Meridolem, płuczę wszystkimi możliwymi płynami i na koniec nitkuję :) Ostatni raz byłam u mojej "rzeźniczki" prawie rok temu i mam nadzieję, że prędko tam nie zawitam :)
    A tak w ogóle to też rozważam chodzenie do prywatnych dentystów, bo z NFZ-owymi wszyscy w mojej rodzinie mają same nieprzyjemne doświadczenia :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę wierzyć lub nie, ale na prawdę nie każdy dentysta jest taki. Mam nadzieję, że następnym razem będzie mieć Pani przyjemniejsze doświadczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę boję się tego co Pani tutaj napisała. Choć znam to z opowiadań klientów! Albo borowanie dziecku zębów bez znieczulenia...

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)