Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 18 listopada 2013

Epoka przedgroszkowa


Cierpliwość jest kluczem do szczęścia - tak przynajmniej mówi greckie przysłowie. Zaczęłam zgadzać się z tą maksymą, choć jestem ewidentnym przykładem osoby w gorącej wodzie kąpanej;)  Po ponad czterech latach życia w niepoukładanym świecie pełnym niespodzianek, oczekiwania i pewnego bałaganu, wreszcie wszystko się poukładało i uważam, że właśnie nadszedł najlepszy czas, by powiększyć rodzinę. W czerwcu tego roku wzięłam ślub. Ustaliłam w swojej głowie, że chcę, by wszystko było po kolei: mamy już z mężem mieszkanie, stałą pracę, jesteśmy małżeństwem. Teraz więc nie ma na co czekać;) Mam wspaniałego szefa, który sam aż się dopytuje, kiedy wybiorę się na macierzyński. Kibicuje nam, choć nigdy tak naprawdę nie zapowiedziałam mu, że myślimy o dziecku. Zawsze jednak powtarza, że mój etat będzie na mnie cierpliwie czekał. Więc nie było nad czym się zastanawiać;)


 Z moją gorącą głową nauczyłam się, że lepiej jest wiele rzeczy zaplanować, niż iść na żywioł. Stwierdziłam więc, że dobrze, by dziecko przyszło na świat latem. Jednak letnie miesiące pełne są w mojej rodzinie różnych okazji. W maju urodziny mamy ja i moja teściowa, która oprócz urodzin ma kilka dni później też imieniny. W maju jest oczywiście też Dzień Matki. Czerwiec to Dzień Taty. W sierpniu prawdziwy zasyp okazji: urodziny taty i brata, moje imieniny i rocznica ślubu rodziców. Idealnym "wolnym" miesiącem jest więc lipiec. I tak też wszystko zaplanowałam i obliczyłam, by to w tym miesiącu powitać Maleństwo. Oczywiście, data może się pozmieniać i z lipca nici, ale nie będę płakać;) Przecież to nie jest najważniejsza sprawa. Najważniejsze, by nasz Groszek był zdrowy.

A właśnie, co do meritum. Dla Groszka (tak po raz pierwszy mówiąc o naszym Maleństwie nazwałam je, a mąż nie zaprotestował i przejął nazewnictwo;)) według reguły Naegelego jest to czwarty tydzień ciąży. Więcej na jego temat napiszę w kolejnym poście:)



  • Tym razem piosenka z zupełnie innej bajki, choć także ma sobie mnóstwo kobiecości. I jeszcze jest autorstwa jednego z moich ulubionych zespołów,

Myslovitz - W deszczu maleńkich żółtych kwiatów

1 komentarz:

  1. U nas sytuacja podobna, ślub był ponad 2 lata temu, mieszkanie kupione po ślubie, prace mamy choć na czas określony a Mąż na zastępstwo i nie mam tak świetnego szefa jak Ty, ale zdecydowaliśmy się. Też liczę miesiące kiedy byłoby najlepiej itd. ale wiadomo, że od planów do rzeczywistości może być dłuższa droga ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)