Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 3 grudnia 2013

Poimprezowaliśmy w weekend

Wybaczcie dłuuuuugaśną nieobecność, ale za mną imprezowy weekend i dopiero dziś się po nim ogarnęłam;) Jako że mój mąż to Andrzej, nie można było przepuścić takiej okazji, by przed rozpoczęciem Adwentu sobie potańczyć:) Nie jestem przesadnie religijna, ale Adwent ma dla mnie szczególne znaczenie- staram się w nim wyciszyć przed radosnymi świętami i karnawałem. Każdemu się to przydaje raz na jakiś czas;) W sobotę chcieliśmy sobie pospać, ale Groszek mi na to nie pozwolił. Przemęczyłam się aż do 9, by nie obudzić męża i niestety, nie udało się. Moje mdłości niepozwalające zasnąć ponownie po przebudzeniu są dobijające... To pierwsza i oby ostatnia wada ciąży... Po złożeniu życzeń i wręczeniu prezentu, przygotowałam śniadanie. Chodzą za mną ostre i kwaśne rzeczy, więc nie musiałam się tego poranka natrudzić- rybka w occie została wręcz pochłonięta;) Po śniadanku dłuuugie leniuchowanie, bo przecież sobota zobowiązuje. Przed godziną 17 wybraliśmy się na uroczysty obiad do naprawdę fajnej restauracji. Żurek był przepyszny, a wiem co mówię, bo jestem żurkomaniakiem. Domowe zrazy były zrobione tak, jakbym sama je przygotowała: z zawartością cebuli, boczku i ogórka. Do tego przepyszne buraczki na maśle. A na deser pychotka: połączenie sorbetu truskawkowego smakującego latem, prawdziwej bitej śmietany i gorących malin. Ledwo co to wszystko w siebie zmieściłam. Po powrocie do domu krótki odpoczynek i...poczułam, że znowu jestem głodna;) Powstrzymałam się jednak przed spacerem do lodówki i zjadłam tylko banana. Przecież to musiał być fałszywy alarm: nie można być głodnym w 20 minut po tak sytym obiedzie... Na szczęście nie miałam dużo czasu na zastanawianie się nad tym problemem, bo byliśmy umówieni na imieninową imprezę Andrzeja w klubie. Przyszło wielu znajomych i przyjaciół, w przyjemnej atmosferze spędziliśmy tam czas aż do godziny 3. Sama jestem w szoku, że tuż po 22 nie zasnęłam na kanapie, a dzielnie wytrwałam. Będący w szampańskim nastroju Andrzej oczywiście nie mógł się powstrzymać przed pochwaleniem się radosną nowiną;) Zresztą, wszyscy i tak coś podejrzewali, bo ostatnio na spotkania nie przynosiłam nawet swojego ulubionego Karmi, co było do mnie niepodobne;) Po szaleństwach sobotniej nocy pospałam sobie aż do 11:D Ale by nie było za miło, od tego czasu przez cały dzień towarzyszyły mi wiernie mdłości. Nie pomogła ani pyszna jajecznica, ani gorąca herbata z miodem, ani pierogi na obiad. Trudno, trzeba się przyzwyczaić;) Popołudnie i wieczór spędziłam w kuchni, którą strasznie zaniedbałam. Nienawidzę bałaganu szczególnie w tym miejscu, więc męża wysłałam na mecz koszykarski, a sama przy dźwiękach świątecznej muzyki doprowadziłam moje blaty do stanu względnej używalności. I tak minął szalony weekend, po którym przyszedł pracowity poniedziałek. Sporo pracy, a po pracy wyprawa po białą kiełbasę, która jest częścią składową wielkiego garnka żurku, który zrobiłam aż na dwa dni, a może nawet trzy dni. Byleby nie gotować i móc wypolerować kuchnię na błysk, bo w przyszły weekend czeka mnie wizyta teściowej i szwagierki:) A co u Was słychać? Dziękuję za wszystkie komentarze! Choć nie wszystkim odpowiem, to każdy z zainteresowaniem czytam! Są to dla mnie cenne dowody, że jest po co pisać;)

  • Wczoraj puścili to w RMF FM i byłam w szoku, że takie utwory pojawiają się w bardzo popowym radio:) Piosenka, za którą szaleję niezmiennie od liceum.
Oasis- Wonderwall   

3 komentarze:

  1. No i taki weekend Wam się przydał ;) kto wie jaki będzie za rok ;)
    A mdłości współczuję i mam nadzieję, że mnie kiedyś ominą :P

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mdłości, nudności, wyczulony nos na wszystkie zapachy (z perfum, z perfumowanych balsamów, płynów do płukania tkanin, zapachy kawy - a jestem prawdziwą kawoholiczką i wiele, wiele innych.. całkiem musiałam zrezygnować do II trymestru) teraz też niektórych nie toleruje, ale to już lajt do tego co było ;D Smak na kwaśne, gorzkie, słone, litrami piłam soki pomarańczowe :) I pomyśleć, że to już końcówka 35 tc...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no to fajny weekend miałaś :)) do czwartku :)))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i za wizytę na moim blogu:)